- Nie rozumiem Cię, Ivette...
- W sensie?
- Gry to... Gry. Nic specjalnego. Jedynie co robisz, to siedzisz i... Dajesz na klawiaturze koncert - dziewczyna na mnie spojrzała, jakbym właśnie wyzwała jej ojca.
- JAK MOŻESZ UWAŻAĆ, ŻE GRY SĄ NICZYM! - uniosła kawę - TO JEST... ŻYCIE! BEZ GIER NIE BYŁOBY ZABAWY! NIE BYŁOBY ZNAJOMOŚCI I TEJ REPUBLIKI!
- Jakiej republiki...? - uniosłam brew. Nie rozumiem ludzi... Widzą zabawę w czymś, co nie istnieje lub w czymś, czego nie ma. Niechętnie pokręciłam głową. Nienawidzę tego. Kiedy ona się nauczy...?
- Tia... Wracając. Potrzebujemy Cię do misji.
- Misji?
- Musisz pójść do tego klubu - Mizu pokazała zdjęcie budynku. - Tam szukają baristy. Znasz się na nas, łatwo rozpoznasz cień, który jest negatywnie nastawiony na ludzi. Jak znajdziesz, będziesz musiała go zaprosić do siebie.
- Wowowowow! Nie będę narażać swojego życia na --
- Nie on jest mordercą, ale wie, kto nim jest. Przy okazji, dowiedziałabyś się ciekawych rzeczy... Na przykład to, skąd biorą towarzyszy - przerwałam jej.
- Jest to dla nas ważne, bo on psuje nam reputację. Albo ona lub oni. Może to zależeć od naszej neutralności. - Mizu była poważna. W końcu jest detektywem.
- Chcecie mnie wysłać na ala randkę, która by się kierowała na kłamstwie, tylko po to, żeby złapać cień?
- Yyy... Tak. Piszesz się?
<Ivette?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz